Czasem los płata nam figle....
Każe nam biec, gdy mamy związane nogi
"To nie moja wina!" Tłumaczy się.
"To twój nie-fart"
Jedyne co mi zostało to… Ucieczka. Bałam się
niesamowicie. Mrok spowijał kręte uliczki, zniszczonej już Magnolii. Nie mogłam
się odnaleźć. Nikogo nie było. Wszędzie tylko płomienie, ludzie leżący
zakrwawieni na ziemi… Czy tak to miało wyglądać? Tak miała skończyć się Moja
Teraźniejszość? Przecież… To nie miało tak wyglądać, nie zrobiłam tego
specjalnie!
To wszystko moja
wina… Jak mogłam być tak głupia?!
Moje klucze zgubiłam gdzieś w trakcie
ucieczki. Nawet teraz odłamki szkła wbijały mi się w stopy, powodując ogromny
ból. Jednak nie mogłam się nim przejmować. Musiałam biec. Czym prędzej, jak
najdalej stąd.
Nade mną pojawiła się wielka czarna
kreatura. Usiadła na dachu mojej gildii i zaczęła się mi przyglądać. Przestałam
biec, nie dlatego, że to coś zagrodziło mi drogę, ale dlatego że sparaliżował
mnie strach. Może tliła się we mnie nadzieja, że sobie po prostu odleci? Marne
szanse… Zwłaszcza z moim pechem.
Dostrzegłam w nim
coś na wzór smoka.
Jego oczy
przyglądały mi się z zaciekawieniem, aż w końcu postanowił zaatakować.
Nie miałam odwagi
się ruszyć. Czułam jak łzy napływają mi do oczu.
Zaraz zginę. Nie miałam drogi ucieczki.
Nie mogłam tego powstrzymać. Wiedziałam, że to mój koniec. Jakie to uczucie?
Okropne. Rozrywające od środka.
Nagle słyszę głos.
Ktoś wykrzykuje moje imię. Kreatura znajduje się może dwa metry ode mnie,
gotowa odebrać mi moje istnienie, bez skrupułów.
Natsu. To był jego głos. I zaraz
zobaczyłam jego postać. Poobijany, poszarpany, z ranami i krwią na ubraniach.
Stanął do mnie plecami. Chciał mnie obronić? Nie… Natsu nie… Nie rób tego…
Proszę…
Nagle stwór się zatrzymuje. Nastaje głucha
cisza.
- Natsu? - zapytałam cicho. Nie otrzymałam
odpowiedzi. Spojrzałam powoli w dół. Z środka pleców Smoczego zabójcy wystawał
ostro zakończony pazur smoka, cały w krwi. Do oczu napłynęło mi więcej łez.
Obronił mnie. Natsu mnie obronił. Ale… On nie przeżyje tego… Zginie?
Kreatura wyciągnęła pazur, odlatując i
rzucając swoją ofiarą na ziemię, niczym szmacianą lalką.
Uklękłam nad ciałem przyjaciela. Nie
mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Patrzyłam na jego smutną twarz i
płakałam. Rana na jego brzuchu była zbyt głęboka. Zbyt dużo krwi stracił. Nic
by mu już nie pomogło.
Zaczęłam krzyczeć.
Za moimi plecami rozwalił się kolejny budynek.
Ku mojemu zdziwieniu usłyszałam ciche
prychnięcie, należące do Salamandra, który teraz się uśmiechał. Chciałam
powiedzieć, że ma żyć, że nie może zostawiać mnie samej, że go potrzebuje… Ale
nie mogłam nic z siebie wydusić. Połączenie strachu, przerażenia, bezradności i
bólu całkowicie zamknęło mi przełyk.
Otworzył usta,
chciał coś powiedzieć…
- Żyj…
uhuhu jestem pierwsza :D!! Co do rozdziału już sam początek zaczyna się akcją . Tak myślę, że ten czarny smok to Acnologia ..
OdpowiedzUsuńBiedna Lucy została właściwie sama bez swojego różowowłosego kompana, aż mi dziwnie bo rzadko kto uśmierca Natsu najczęściej tą martwą jest Lucy.
Życzę długiej weny będę często zaglądać pozdrawiam ^^
Niestety to nie Acnologia c:
UsuńTo są jak na razie zdarzenia z przyszłości (nie zdradzę z którego momentu :D) A w rozdziałach Natsu jeszcze będzie żył XD
Dziękuję bardzo za komentarz ^^ <3
No cóż xD ale mimo wszystko smutno, że umrze. Chyba, że się odrodzi w sumie różnie to się dzieje ^^" Więc czekam na rozdziały! i zapraszam w sumie do mnie http://fairy-tail-fan-fick.blogspot.com/
Usuń